czwartek, 24 września 2009

Puszkowy sos do wszystkiego



Zdjecie nr 2 pochodzi z wnętrza garnka ;)

Ten sos przygotowuję, gdy nie mam pomysłów na dania na kolejne dni. Sos pasuje do makaronu (na zdjęciu, zamiast gryczanego, jest zwykły - wybaczcie, ale czasem trzeba zgrzeszyć!), placków ziemniaczanych (taka opcja będzie jutro), gryczanych naleśników czy tortilli. Składniki sosu zależne są zazwyczaj od puszkowej zawartości spiżarni...

  • Czas przygotowania: ok. 30 minut
  • Porcja dla 3 osób na 2 dni (a nawet na 3...)
  • Koszt ok. 25 złotych

W sklepie mięsnym kupujemy ok 0,5 kg mięsa mielonego (jeśli wolimy opcję bardziej mięsną niż warzywną, można kupić więcej). Pędzimy do Biedronki, gdzie nabywamy niezbędne puszki (w zależnosci od upodobania i tolerowanych składników), ja zazwyczaj wybieram (biedronkowe ceny za puszkę to ok 1,50 - 2,50 zł)  groszek, fasolę białą lub czerwoną, kukurydzę, seler krojony (w słoiczku za 1,40 zł), pomidory w puszce (zazwyczaj biorę 2 puszki - jedne w całości, jedne krojone - ok. 2,70 zł). Do dzisiejszego wariantu dodałam też świeżą czerwoną paprykę, całą cebulę, duuużo czosnku, zioła i ćwierć kabaczka (sprawdza się też cukinia). Przyda się też ser mozarella (2,70 zł). Potrzebujemy jeszcze odrobinę oliwy/oleju, patelnię i duży gar.

Na zimny olej wrzucamy poszatkowaną cebulkę i czosnek, gdy się zeszklą dodajemy mielone mięso i przyprawiamy (mój stały zestaw do tego dania to: oregano, zioła prowansalskie, bazylia, estragon, biały pieprz i odrobina słodkiej papryki; praktycznie nie solę). Gdy mięso jest już podsmażone dodaję obie puszki pomidorów (bez odcedzania). Gdy trochę się "rozpartolą" przelewam wszystko do garnka, zostawiając na patelni trochę sosu. Na patelnię wędruje pokrojona papryka, kabaczek, groszek, fasola, kukurydza i seler. Podduszam chwilę i warzywny mix wędruje do dużego garnka z mięsem mielonym. Wszystko podduszam jeszcze przez chwilę i myślę z czym dzisiaj podam tę kolorową mieszankę :)

Powodzenia podczas otwierania puszek! :)


Ziemniorki



Dziś przedstawiam Wam przepis na danie odrobinę bardziej pracochłonne, żeby nie było, że zawsze idę na łatwiznę. Ale taka prawda - jeśli można zrobić coś smacznego szybko i tanio, to czemu tego nie robić? ;)

  • Czas przygotowania: 1 - 1,5h (najdłużej gotują się i stygną ziemniaki)
  • Porcja dla 3 osób (dla baaardzo głodnych 3 osób)
  • Koszt ok 30. złotych (zależnie od użytych produktów)

Potrzebujemy ok. 6 sporej wielkości ziemniaków (wtedy wychodzi po 4 połóweczki ziemniaka na głowę - zaręczam - nie dacie rady zjeść tego na raz!), szpinak świeży lub mrożony (koszt zależny od pory roku), mięso do gyrosa z Biedronki (ok. 8 złotych. Jeśli ktoś nie lubi, bądź nie może tego mocno doprawionego półproduktu, polecam kupic pierś z kurczaka, pokroić w paseczki i podsmażyć na oliwie z ziołami - smaczniejsze i zdrowsze), ser mozarellaczosnek (obowiązkowo!). Do sosu potrzebujemy naturalnego jogurtu (ok. 2 złote), słoika oliwek (od 4 do 8 złotych) czarnych lub zielonych, czosnku, ulubionych ziół i odrobinę majonezu

Do dzieła!

Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Po lekkim przestudzeniu obieramy, kroimy na pól i lekko wydrążamy środki, by wyszły łódeczki. Układamy na blasze piekarnika, lub w prodziżu. Czas na nadzienie! W trakcie gotowania ziemniaków możemy przygotować szpinak: świeży odieramy z łodyżek, sparzamy wrzątkiem i podduszamy lekko na patelni (posiekany) z czosnkiem i ziółkami; mrożony wrzucamy na patelnię, dodajemy czosnek i zioła i czekamy aż woda odparuje. Na ziemniaczki nakładamy porcję mięsa do gyrosa/piersi z kurczaka, porcję szpinaku (ile się zmieści ;)), posypujemy startym serem mozarella i wkładamy do piekarnika aż ser się zezłoci. 

W tym czasie robimy sosik: do jogurtu naturalnego dodajemy łyżkę majonezu, aby odrobinę go zagęscić. Do tego wsypujemy pokrojone oliwki, drobno posiekany czosnek i ulubione zioła do smaku. 

Jeśli ziemniaczki są już złociste, przekładamy na talerz, polewamy sosem i zastanawiamy się nad karnetem na siłownię lub fitness ;)

Smacznego! :)


piątek, 11 września 2009

Grecki deser



Czasem dobrze jest nagrodzić samego siebie ;) W ramach urozmaicania diety i smakowej rozpusty proponuję Wam małe szaleństwo! SŁODKI deser! Pyszności!

  • Czas przygotowania: 5 minut
  • Porcja dla 3 osób
  • Koszt ok. 10 złotych

Deserek składa sie z greckiego jogurtu (najlepszy Bakoma, super smak i konsystencja - ok. 1,50), dżemu dla diabetyków - najlepszy porzeczkowy, wiśniowy, lub inny kwaśny (ok. 5 złote) lub deseru owocowego dla dzieci (najbardziej pasuje mi Gerber - jabłuszka z owocami leśnymi, ok.  3 złote), orzechów nerkowca niesolonych (najlepiej kupić w markecie, na wagę, ok. 40 złote za kilogram - spróbujcie jeden przed kupnem - jeśli będzie "śmierdział piwnicą" pewnie cała partia była źle przechowywana i zawilgocona, a to lubią grzyby, więc wybierzcie coś w paczce - niestety wychodzi drożej), gorzkiej czekolady dla diabetyków i płatków sojowych (ostatnio nigdzie nie moge ich dostać - zazwyczaj kupowałam z firmy Orico, ale nawet na stronie juz ich nie mają...). Koszt oczywiscie zależy od ilości zakupionych przez Was produktów. Znacznie zawyżają go orzechy nerkowca, ale są bardzo smaczne i podobno najzdrowsze ze wszystkich (osobiście pochłaniam je kilogramami). Możecie zastąpić je swoimi ulubionymi, lub tańszymi. Możecie dodać też suszoną żurawinę lub aronię, ale ostrożnie - wersje sklepowe poza witaminą C mają dużo cukru - najlepiej ususzyć samemu. 

Produkty układamy warstwami. Najpierw jogurt grecki, później cienka warstwa dżemu lub owocowego musu, na to znów jogurt i tak dalej. Ilosć warstw zależy od apetytu :) na koniec posypujemy wszystko pokruszonymi orzechami, płatkami sojowymi i startą na pyłek czekoladą. 

Wersja na zdjęciu jest "bidna", gdyż były to moje początki eksperymentowania ze słodkościami. Wolałam nie przesadzić, więc wszystkiego jest w ilościach mikroskopijnych. Ale i tak była to miła odmiana :) 

Najsłodszego!

Zielona Zupa


     Na początek - Wybaczcie brak nowych postów. Musiałam naładować akumulatory. Wakacyjny wyjazd dobrze mi zrobił, zwłaszcza, że wynikły nowe sprawy zdrowotne... Dziękuję za wszystkie maile ze słowami wsparcia :) 


Zaczynajmy! Dziś Zielona Zupa, zwana przez moich znajomych "zupą ratujacą życie". Serwuję ją wszystkim chorym, zmęczonym i zdołowanym. Mam nadzieję, że Wam też poprawi humor i wzmocni Wasze siły! Ta zielona bomba witaminowa zawiera wiele błonnika, który nie ma praktycznie kalorii, ale daje na długo poczucie sytości. Książka "Pokonać grzybicę" podaje: Papka pokarmowa przechodzi wolniej przez żołądek i jelito cienkie, substancje odżywcze docierają lepiej do ściany jelita. Nasze dobre bakterie też przepadają za błonnikiem, więc czego chcieć więcej?

W sezonie działkowym możecie wybrać świeżutkie warzywa które lubicie (i które lubi indeks glikemiczny ;)), obowiązkowy jest brokuł, szpinak, czosnek i kalafior. Do tego możecie dodać brukselkę, marchewkę, fasolkę szparagową i świeże zioła. Wersja zimowa jest równie prosta i niezbyt droga, bo biedronkowa ;)

  • Czas przygotowania: warzywa gotujemy do miękkości - w szybkowarze ok 10 min, zwykły garnek - trochę dłużej. Czas wydłużaja oczywiście dodatki do zupy, ale o tym później. 
  • Porcja dla ok. 6 osób (zależy ile moga zjeść ;))
  • Koszt ok. 15 złotych

Wersja zimowa to moje ulubione mrożone mieszanki warzywne z Biedronki. Koniecznie brokuły, szpinak i np. mieszanka wiosenna (lub taka, jaką sami lubicie). Koszt każdej z nich to ok. 5 złotych. W sezonie warzywnym nie ma mrożonek, także nie podam Wam dokładnej ceny. Do tego oczywiście czosnek i zioła (zwłaszcza oregano). 

Mrożonki i zioła wsypujemy do garnka, zalewamy wodą, doprawiamy do smaku i gotujemy, aż warzywa będą miękkie. Warzywka odcedzamy i miksujemy na gładką papkę. Dolewamy wodę, w której wszystko się gotowało, w zadowalającej nas ilości. Zupa powinna być gęsta, dlatego lepiej nie przesadzać z ilością bulionu. Pozostałą jego część możemy wykorzystać do gotowania np. gryczanego makaronu, czy zwyczajnie wypić (u mnie wygrywa zazwyczaj ta druga opcja ;)). Zupa jest gotowa! 

Czas na dodatki! Tu wszystko zależy od naszej fantazji. Zazwyczaj zupkę podaję z małymi pulpecikami i zapiekanką ziemniaczaną z serem mozarella lub grzankami z chleba żytniego posmarowanego masełkiem, czosnkiem, z plasterkiem pomidora, wszystko posypane mozarellą. Zapiekanka ziemniaczana jest prosta - gotujemy ziemniaki tak, by nie były zbyt miękkie i dały pokroić się w grube plastry, chłodzimy je, wkładamy do żaroodpornego naczynia, dodajemy zioła, czosnek, oliwę z oliwek i posypujemy serem - to wszystko zapiekamy w piekarniku/prodziżu.

Spytacie - czemu ziemniaki muszą być schłodzone? Ziemniaki poddane wielokrotnej obróbce termicznej są bardziej "przeciwgrzybicze". Znów fragment ksiażki: "Bakterie, które chronią jelito, a przez to sprzyjają naszemu zdrowiu są wybredne: to, co wielu z nas lubi najbardziej - mięso, wędliny, ryby i ser - nie bardzo im smakuje. Wolą raczej to, co ludzie często odrzucają: rośliny strączkowe, ziemniaki, chleb razowy, zboża i warzywa. Wynika to stąd, że wszystkie te podstawowe środki spożywcze zawieraja głownie skrobię. Dla naszych pożytecznych mieszkańców jelita grubego szczególnie pożyteczna jest tzw. oporna skrobia, czyli skrobia nieulegajaca strawieniu. Naukowcy stwierdzili, że część skrobi w ziemniakach i innych produktach pod wpływem gotowania i schłodzenia zmienia się w taki sposób, że soki trawienne w jelicie cienkim nie są w stanie jej rozszczepić. Cieszy to probiotyczne bakterie jelitowe, gdyż dla nich te niestrawione elementy są prawdziwym przysmakiem."

Zupa nasyci nawet największego głodomora ;) Jest bardzo dobra w stanach przemęczenia, choroby, czy podczas przesilenia jesiennego/wiosennego. W zimie rewelacyjnie poprawia humor samym kolorem. 

Życzę Wam smacznego i zielonego! :)